KOS – to jest polska sprawa

Niewolnictwo – film w kinie

Kilka dni temu oglądnąłem film „KOS”. Na film Pawła Maślony „poszedłem do kina”. Nie żałuję.

Wcześniej, absolutnie zasłużenie, podczas 48 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni „KOS” otrzymał Grand Prix – Złote Lwy.

Nagrody otrzymali też: Robert Więckiewicz za drugoplanową rolę męską, Aneta Brzozowska za charakteryzację i Piotr Kmiecik za montaż – oficjalny zwiastun https://www.youtube.com/watch?v=aMUdWhaGM80

„Poszedłem do kina” pomimo, że rzadko tam chodzę – na polskie filmy. Korekta – oglądałem też „Zieloną granicę” Agnieszki Holland, ale to „zasługa” PAD. Nic mnie tak nie motywuje, jak wyzwiska pod moim adresem i aluzje do mojego poczucia patriotyzmu.

Budżet „KOS-a” to ponoć 22 mln PLN, więc nie spodziewałem się historycznej produkcji na rozległą skalę.

Zaciekawiły mnie wcześniejsze nagrody, kilka festiwalowych wypowiedzi w Gdyni, aktorzy i oficjalny zwiastun. Miało też być o Kościuszce – mimo nazwy ulicy w każdej miejscowości, niewiele rzeczywiście wiem o tej postaci.

Powtórzę – film wart obejrzenia. To stwierdzenie widza.

Kilka wątków w nim poruszonych zasługuje jednak na szczególne uwypuklenie, może dyskusję, może rozwinięcie – nie tylko w przekazie artystycznym, ale publicystycznym, a także stricto naukowym – to stwierdzenie obserwatora życia społecznego.

Chodzi m.in. o paralelę między pańszczyzną a niewolnictwem – a wręcz ich podobieństwo; rozwarstwienie interesów szlachty i chłopstwa – a wręcz ich przeciwstawność; brak jakiegokolwiek wewnętrznego spoiwa łączącego te stany w jeden społeczny twór; a także brak podstaw tożsamości wspólnej sprawy dla tych stanów I Rzeczpospolitej – wobec bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego.

Niezrozumiałe racje – blokady na drodze

Artystyczne wrażenia i intelektualne rozterki płynące z fabuły filmu „KOS” zbiegły się z mieszanymi moimi odczuciami, jako kierowcy, stojącego w korku – wynik blokady rolników (już nie „Chłopów”).

O ile „pierwsze stanie” potraktowałem, jak mój udział w happeningu, próbę zrozumienia racji blokujących (dostałem ulotkę), to już kolejne wywoływały u mnie inne reakcje i emocje.

Blokada została ustawiona na trasie, którą pokonywałem dziennie kilkakrotnie, w drodze m.in. do domu (blokada Wrocław, al. Jana III Sobieskiego) – https://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,poniedzialek-kolejnym-dniem-blokady-wroclawia-rolnicy-dzis-bedzie-nas-duzo-wiecej,wia5-3315-73523.html

Zacząłem również czytać i analizować wypowiedzi innych osób: prywatnych i publicznych, na różnych forach, i w różnych mediach. Wypowiedzi dotyczące blokad rolniczych.

Zupełnie absurdalna stała się dla mnie sytuacja – okrzyknięta przez protestujących na drogach rolników – „Planem B dla Wrocławia” – i rozpoczęta w dniu 15 lutego 2024r. Sparaliżowano ruch 900-tysięcznego Miasta w jego centrum.

Akcja na granicach i blokada przejść oraz kolejne blokady komunikacyjne w szeregu miast w Polsce, czy marsz na Warszawę – już mnie irytują i domagam się przywrócenia porządku.
Ten „nieład” narusza moje interesy, a przede wszystkim moje prawa obywatelskie – jak swoboda do przemieszczania się.

Czyżby brak wspólnoty? Nie da się wspólnie i zgodnie? Dlaczego?

Przede wszystkim, bo nie jestem w stanie podzielać racji protestujących rolników. Ja ich po prostu nie znam, a protestujący nie zadbali o to, abym jej poznał. No chyba, że mam kierować się treścią otrzymanej ulotki.

Ta zaś – napisana niedbale, jakby „naprędce” – zawiera 3 postulaty. Autor ulotki bez przyczyny jednak miesza w treści liczbę pojedynczą „Ja” z mnogą „My” i „Wy” oraz „Nasz” – dodając „Interes jest wspólny”. Dość krótkowzrocznie używa zwrotów „My Rolnicy” i „Wy Konsumenci”. Socjotechnika podziału, w sytuacji budowania, co najmniej „wspólnoty poparcia”? Zadziwiająca technika.

Ale do rzeczy – 3 postulaty:
– stop dla polityki „Zielonego ładu”
– stop dla importu artykułów rolno-spożywczych z Ukrainy
– stop dla ograniczania hodowli zwierząt w Polsce.

Analogie do „KOS-a”?

Wspólnota interesów, a wspólnota moralna

Nie interesuje mnie doraźny wspólny interes z rolnikami. Ja go z nimi nie mam. Jako konsument – nie kupuję płodów rolnych od ich producentów – rolników.

Interesuje mnie zaś wspólnota trwałych interesów oparta na zdrowych moralnych przesłankach i poczuciu dobra wspólnego. Tylko czy protestujących rolników interesuje także taka wspólnota?

Chyba, że doraźnie dalej rwiemy tunikę Rzeczpospolitej. Silny może więcej? Najpierw byli górnicy, teraz rolnicy. Przez chwilę wydawało się, że będą to też nauczyciele.

Dziwi tylko wybór czasu protestów z punktu widzenia dokonanej niedawno zmiany rządów – rozumiem adresata tych protestów.

Z argumentacji zawartej w ulotce protestujących rolników wynika m.in., iż chcą abyśmy jako konsumenci dalej mogli jeść steki z limusinów i angusów lub zwyczajnego polskiego byka, a nie hamburgery i sałatki z larw mącznika i innych robaków.

Ktoś mocno „odleciał” z kabiny tych nowych New Hollandów i John Deerów blokujących ulice naszych miast – pisząc takie słowa.

Zwroty użyte w tekście ulotki typu: nie jesteśmy w stanie tolerować; szacunek dla kogoś kto żywi społeczeństwo – także nie przekonują mnie do uznania racji protestujących.

No i jeszcze jedna kwestia – straszenie podwyżkami cen żywności w związku z postanowieniami „Zielonego ładu” – których notabene nikt nie podaje.

Protestujący rolnicy to już nie „Chłopi Leppera”. Dzisiejsi konsumenci także – naprawdę potrafią czytać i to ze zrozumieniem treści – co może zaskakiwać dinozaury z Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych czy NSZZ RI „Solidarność”.

Protesty organizowane są jednak przez zwykłych rolników nie powiązanych z tymi organizacjami – https://www.farmer.pl/fakty/protest-rolnikow-kto-i-dlaczego-go-organizuje,140656.html 

Czyżby? Bardzo naiwne zapewnienia.

Ceny produktów rolnych zależą od tak wielu zmiennych, że straszenie jakimś „Zielonym ładem” nie ma realnego sensu. No chyba, że chodzi o sianie strachu – por. https://scholar.com.pl/pl/glowna/8760-wplyw-globalizacji-i-wspolnej-polityki-rolnej-na-zroznicowanie-cen-na-rynkach-surowcow-rolnych-w-polsce.html
lub J.Zaród: Czynniki kształtujące ceny wybranych produktów rolno-żywnościowych (źródło pisane).

Wspólnota interesów, to proces, na który składają się:

– po pierwsze, racje możliwe do zrozumienia
– po drugie, komunikacja o dobrych racjach
– po trzecie, budowanie tożsamości wspólnych racji
– po czwarte, otwartość na wspólnotę racji.

Wspólnota moralna wymaga natomiast historycznego rozrachunku i pokoleniowego uświadamiania, co ma podstawowe znaczenie, choćby ze względu na dziedziczenie kulturowe i genetyczną pamięć społeczną.

Chłopi

Pierwotnie słowo „chłop” („chołop”), oznaczało niewolnika. Mówiono tak o brańcach, ubezwłasnowolnionej ludności służebnej, o tych, którzy zajmowali najniższy z możliwych szczebel na drabinie społecznej – https://sjp.pwn.pl/ciekawostki/haslo/CHLOP;5041709.html

Znaczenie etymologiczne tego terminu podkreśla także A.Bruckner w Słowniku etymologii języka polskiego – chłop to nazwa pierwotna niewolnika, zakupionego albo jeńca.

Wolny lud tworzyli w wiekach średnich – kmiecie. Zresztą kwestia desygnatu pojęć chłopi i lud nie sprowadza się wyłącznie do spraw językowych, a ma bardzo silny podtekst ideologiczny.

Termin chłopi, tak skutecznie wrósł w polszczyznę, że żadne z późniejszych prób jego wyplenienia (na przykład na rzecz „włościan”) nie przyniosły skutku.

W efekcie Polska stanowi do dzisiaj osobliwy wyjątek.

Chyba tylko u Nas pierwotna nazwa niewolników wciąż określa całą warstwę społeczeństwa żyjącą z rolnictwa.

No chyba, że właśnie jesteśmy świadkami metamorfozy. Wczorajsi „Chłopi Leppera” to dzisiejsi „Unijni Rolnicy”. Bo przecież blokady w Polsce to także część wspólnych protestów rolników z różnych krajów UE?

Pańszczyzna, a niewolnictwo

Wracając do rozrachunku historycznego – czy pańszczyzna była rzeczywiście niewolnictwem? „KOS” – taką tezę (pytanie) stawia nieśmiało, jakby w obawie, przed konsekwencjami, nie tylko dowodu, ale samej sugestii porównania.

Kilka zwrotów z filmu z udziałem bohaterów: u Nas pszenica, a u Nas bawełna; Mnie kijem, a Mnie batem; u Nas Panowie-Magnaci, a u Nas Plantatorzy – zachęcających do skojarzeń i dalszego myślenia – to jednak za mało. Stanowczo za mało.

Powyższa teza to może prawda, półprawda lub „gówno prawda”, z którą się jednak nigdy poważnie nie skonfrontowaliśmy. Ontologiczne skutki tego społecznego „zaniedbania” trawią Nas do dzisiaj i będą trawić nadal.

I nie jest to wyłącznie problem etymologiczny związany z pierwotnym znaczeniem słowa „chłop”.

Musimy bowiem porzucić mityczne przekonanie, że wszyscy byliśmy szlachcicami. Żyjącymi z innymi godnie i zgodnie.

Ma to znaczenie polityczne, społeczne i kulturowe. Ma w szczególności znaczenie dla genetyki społecznej (względnie epigenetyki) i psychologii systemowej. Traumę można dziedziczyć . Cechy niewolnicze może też? To tylko kwestia możliwości badawczych, a warto to zbadać – https://wp-projektu.pl/teksty/przeklady/nowa-synteza-ewolucyjna-od-lamarcka-i-darwina-do-zmiennosci-genomowej-i-biologii-systemowej/

Przodkowie zdecydowanej większości z nas byli bowiem niewolnikami. To wynik statystyczny.

Historyczne zaniedbania

Bez rzetelnych badań naukowych właśnie takich, społecznie ustrojowo-twórczych zagadnień, nie da się wyjaśnić faktycznych wewnętrznych przyczyn upadku I Rzeczpospolitej. Przyczyn dlaczego nie przetrwała II Rzeczpospolita, a i w III jej odsłonie, bliżej nam do waśni, kołtuństwa, hucpy, niż do zgody i współdziałania. Zrozumienia czyiś racji i interesów.

Nie chodzi też o badania dla badań, a o wnioski ku przyszłości. To kwestie antropologiczne, etnograficzne, prawne, socjologiczne, ale również genetyczne w ujęciu społecznym.

Przy czym analiza prawno-porównawcza, jako metoda badawcza, wydaje się zawodzić na starcie, ze względu na społeczny kontekst i skutki pańszczyzny. Normy prawne związane z instytucją pańszczyzny wywierały bowiem inne skutki, niż wynikałoby to z ich treści. Treści, która też ewoluowała.

Braku takich badań nie zastąpi film. Nie zastąpią książki np. „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa” K. Janickiego, czy też K. Pobłockiego „Chamstwo”.

Wprawdzie podejmują one historię chłopstwa – niewolników, wskazując sposoby wykorzystywania przez szlachtę, tortury, kary, konfiskaty, podatki i inne daniny, czy też handel ludźmi, ale dla części odbiorców (czytelników) – może to być literatura popularno-naukowa. Język to zaleta obu tych książek.

Autorzy wprawdzie dotykają celnie tematów, stereotypów, irracjonalnych przekonań i zabobonów, które w dużej części nadal powielamy. Jednak potrzebne są powszechne, a nie incydentalne badania naukowe zakończone publikacjami i raportami, z wnioskami na dziś i na jutro.

Z wyraźnym rozgraniczeniem co było przypadkiem kryminalnym (skala), a co było powszechnym zwyczajem, a co praktyką publiczną opartą o system prawny. Z wyraźnym akcentem na wpływ tych czynników na uwarunkowania rozwoju społecznego i budowania więzi społecznych lub ich braku.

Jaki był rzeczywisty obraz Polski wieków minionych i dlaczego taka jest współczesna Polska i współczesne wybory Polaków? To winien być cel pogłębionych wielopłaszczyznowych badań naukowych.

Nie tylko dlatego, że warto wiedzieć skąd pochodzi zwyczaj opijania kupna-sprzedaży każdej rzeczy, czy flaszeczki na chrzcinach lub urodzinach. Kto tak naprawdę zaszczepił w chłopach alkoholizm i dlaczego.

Głównym zadaniem porównania pańszczyzny do niewolnictwa jest także wywołanie refleksji moralnej – to były złe i nieludzkie czasy. Refleksji, w celu budowania kapitału moralnego polskiej wspólnoty – obecnej i przyszłej.

Kapitał moralny, jako warunek istnienia polskiej wspólnoty

„Przestrzeń moralna to jedno z najsłabszych ogniw naszego rozwoju” – przekonywał swego czasu P. Sztompka, wskazując, że wytworzenie mocniejszej przestrzeni moralnej jest warunkiem sine qua non polskiej wspólnoty, a nawet państwa.

Realne więzi społeczne – pociągające za sobą wzięcie moralnej odpowiedzialności za innych – tworzą się u nas głównie na poziomie rodziny i małych grup przyjacielskich. Zwracał na to uwagę S. Nowak – Polska jest w zasadzie swoistą federacją rodzin – „powyżej” rodziny zaczyna się tzw. próżnia społeczna. Przeciętny Polak żyje zatem w dwóch odrębnych „światach” – prywatnym i publicznym (instytucjonalno¬ urzędniczym). W tym drugim działa w sposób egoistyczny i bez poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne.

Niezwykle celnie opisuje to A.Zybała. „Kapitał moralny – jako zasób wzajemnego respektu obywatelskiego – jest potrzebny każdemu społeczeństwu narodowemu. Można uznać, że jest warunkiem jego przetrwania, ponieważ umożliwia działanie (w tym samo¬ zachowanie).

Jak stwierdził jeden z filozofów: o ile racjonalny egoizm zapewnia przetrwanie jednostce (np. dla zachowania zdrowia), o tyle przetrwanie grup (gatunków) wymaga pewnego poziomu altruizmu (zarządzania egoizmem).

Kapitał moralny jest więc swego rodzaju katalizatorem pozwalającym funkcjonować społeczeństwu jako pewna spójna wewnętrznie zbiorowość (wspólnota), a nie zwykły tłum mówiący tym samym językiem”.

Historyczny brak kapitału moralnego

W Polsce wiele znanych historycznie postaci podejmowało refleksje nad stanem moralnym społeczeństwa.

Już w XVI P. Skarga wskazywał sześć chorób trawiących społeczeństwo szlacheckie, do których zaliczył: „nieżyczliwość ludzką ku Rzeczypospolitej i chciwość domowego łakomstwa”, „niezgody i roztyrki sąsiedzkie”, „prawa niesprawiedliwe” i brak ich egzekwowania, a także prywatę kosztem dóbr zbiorowych (ojczyzny) oraz ucisk wobec niższych warstw społecznych.

Inni pisarze piętnowali krzywoprzysięstwo, które powodowało, że „zbrodniarze wszędzie wolno sobie latają”. Powszechnymi zachowaniami wówczas były: uleganie pokusie korzyści, wyniosłość, buta wobec innych, lżenie króla. Wolność kojarzono z prawem do krzywdzenia ubogich, ale i rzemieślników, kupców czy „chłopków”.

Według C. K. Norwida problemem, nie jest to, że Polacy nie robią „dobrych uczynków”, ale cechuje ich „brak uczynienia”, czyli trwałych postaw moralnych kultywowanych na bazie określonych zasad czy założeń dotyczących sposobu postępowania wobec innych.

Z. Krasiński wskazywał na czarty moralne w postaci przerażenia, zawiści i złej wiary. W wielu innych dziełach romantycznych wskazywano m.in. na: upadek moralny, tj. prymitywne zasady moralne, skarłowacenie charakteru, rozbicie narodowe, partyjnictwo, zanik poczucia lojalności, podejrzliwość, zanik poczucia odpowiedzialności, stronniczość w ocenianiu ludzi i ich działań.

Z kolei B. Prus dostrzegał, że w społeczeństwie jego czasów nie wytworzyły się więzi wspólnoty, a ono samo było wysoce sfragmentaryzowane, „jak kupa piasku, przesypująca się między palcami”. Według Prusa sprawiało ono „wrażenie człowieka porąbanego na kawały: dzieliło się bowiem już nie na klasy, ale na kasty. U góry jaśniała szlachta i duchowieństwo, trochę niżej urzędnicy różnych dykasterii, jeszcze niżej kupcy i rzemieślnicy chrześcijanie, dalej – Żydzi, a na samym dnie – chłopi, wyzyskiwani przez wszystkich. Każda kasta wyższa gardziła niższymi, każda niższa nienawidziła lub zazdrościła wyższym, z wyjątkiem – chłopów, którzy nie mieli kim pogardzać i nie mieli sił nawet do nienawiści”.

Powyższe tezy i stwierdzenia nie wyczerpują nawet znamion diagnozy społecznej. To tylko asumpt do myślenia dla Wielu, a może działania badawczego dla niektórych – oby wytrwałych – ku wspólnocie opartej o kapitał moralny.

KOS – to jest polska sprawa, 20 luty 2024r.

Wspólnota interesów steków z limusinów i sałatek z larw mączniaka

Podobne wpisy

  • Granda OZE

    Dzień Ziemi Światowy Dzień Ziemi – 22 kwietnia 2023r. Drugi, z naprawdę słonecznych i ciepłych dni, w tym roku. Nawet nie zauważyłem, kiedy przeszedł. Cały dzień w ogrodzie. Spędzony na pracach porządkowych. Wreszcie ciepło i słonecznie. 23 kwietnia 2023r. kolejny słoneczny dzień – niedziela. Również „na dworze”. Trochę jednak wieje, więcej chmurek, niższa odczuwalna temperatura, ale przeważnie słonecznie – przynajmniej we Wrocławiu. W poniedziałek następnego…

  • Coca, a koka wyborcza

    Kampania wyborcza ruszyła pełną parą pomimo, że kalendarz wyborczy jeszcze mocno uśpiony. Główni i pomniejsi aktorzy sceny politycznej rozjechali się po kraju i uczestniczą w spotkaniach z potencjalnymi wyborcami.  Mocno napędzana polaryzacja postaw wyborczych bez zmian. „AntyPIS” i „wina Tuska”, jak na razie osnową partyjnych pociągów wyborczych. Dostajemy to, co ktoś uznał, że nas przekona do określonego aktu wyborczego. Może niektórzy czekają na program wyborczy. Może. To też wybory….

  • Świadectwo dobrego mężczyzny

    Dramat rodzaju męskiego Kilka tygodni temu, korzystając z zaproszenia, byłem w teatrze. „Dramat rodzaju męskiego”, to sztuka autorstwa Jakuba Tabaczka, w reżyserii Marcina Libery, na którą poszedłem z marszu, tak jakby przypadkowo. Choć doskonale wiem, że w moim życiu nie ma przypadkowości. Z zajawką treści sztuki, zapisaną na programowej ulotce, zapoznałem się już po fakcie. Była jasna i spójna, ale różna od tego co zobaczyłem na scenie. Różna od tego co mnie zaskoczyło w sztuce i intelektualnie zirytowało….

  • Agresja, a kwestia ślimaków

    Rodzaje agresji Zabicie ślimaka w wyniku przypadkowego nadepnięcia nań nie jest działaniem agresywnym. Agresją łowczą będzie zabicie ślimaka, aby przygotować zeń wykwintne danie. Agresją obronną będzie natomiast zabicie ślimaka, aby uchronić sałatę w ogródku. Rozdeptanie ślimaka po to, żeby go zabić, dla przyjemności, w myśl zasady “chłop żywemu nie przepuści” — będzie traktowane jako agresja emocjonalna. „Tak więc spowodowana przez nas śmierć nieszczęśliwego ślimaka może być wynikiem różnego rodzaju…

  • Czy można oddzielić wiarę w Boga od religii ?

    Inspiracja do refleksji Od dłuższego czasu znajomi namawiali mnie, abym podzielił się na blogu moim „dealem” z Bogiem. W istocie, mój „deal” z Bogiem to prosta umowa: ja co niedzielę uczestniczę we Mszy Świętej, a On, na końcu mojego życia, da mi szansę na pojednanie. Wierzę, że taka „umowa” istnieje po obu stronach. Z drugiej strony, poświęcenie godziny tygodniowo na spotkanie z Bogiem w liturgii to niewielki wysiłek. Na przestrzeni tych wielu lat, tym coniedzielnym mszom towarzyszyły różne przeżycia,…

  • Równouprawnienie

    Dzień Kobiet.  Polka w zeszłym roku pobiła rekord świata w ultramaratonie na czas. W Pabianicach uzyskała aż 403 kilometry i 320 metrów. Do tego skończyła bieg minimalnie przed czasem. Na trasie była przez 47 h 53 min i 1 s. Średnio jeden kilometr pokonywała w 7 minut i 8 sekund. Słuchałem wywiadu z Mistrzynią, w którym były kilkakrotne odniesienia do mężczyzn na trasach biegowych i ich zachowań.  Od frustracji po wściekłość, obojętność, czy też odwracanie wzroku, gdy wyprzedza ich Mistrzyni lub…